Sytuacja Ronalda Koemana w Barcelonie jest coraz bardziej wątpliwa. Katalońskie media przekazywały wiele raportów szczegółowo opisujących gniew Joana Laporty na menedżera i wydaje się, że jest to kwestia tego, kiedy, a nie, czy zostanie zwolniony.
Ten pogląd został poparty w Holandii, z piątkowym wydaniem De Telegraaf wyjaśniającym, że Holender wie, że jego dni są policzone i że zawsze będzie tak, biorąc pod uwagę, że nie był wyborem Laporty.
Podobno Koeman ma w umowie klauzulę, która pozwoli mu otrzymać 12 milionów euro, jeśli pokaże mu się drzwi na Camp Nou, i jest to coś, z czego chętnie skorzysta, gdy nadejdzie czas. Nie jest natomiast jasne czy klub będzie na to gotowy. Wiemy doskonale, że ostatnio hiszpański klub miał spore problemy finansowe, więc dodatkowy tak duży wydatek może być czymś czego Laporta nie będzie chciał ryzykować. Niemniej jednak, nie może pozwolić, by klub pod jego rządami spisywał się jak do tej pory.
Sport donosi, że Barcelona wykonała ruch dla nowego menedżera „w ciągu ostatnich kilku godzin” i próbowała skusić kogoś w klubie, aby przejął tę rolę. Tym człowiekiem jest Jordi Cruyff i wyjaśniono, że wielu zakładało, że będzie następcą Koemana.
Jednak sam Cruyff widzi wszystko inaczej i odrzucił okazję. Nie uważa, że w najbliższej przyszłości zostanie menedżerem Barcelony i wierzy, że Koeman wykonuje dobrą robotę w bardzo trudnych okolicznościach.
Dlatego, gdy nadejdzie czas na zmianę obecnego menedżera, jest mało prawdopodobne, że będzie to Cruyff.